Umowa ustna lub dorozumiana jest równie ważna jak pisemna
Kto się jednak podejmie jego sporządzenia, choćby w sposób dorozumiany, musi ponieść konsekwencje własnych zaniedbań.
To wnioski płynące z wyroku SA w Szczecinie z 14.09.2017 (I ACa 275/17).
- Kc – Kodeks cywilny
- SA – Sąd Apelacyjny
- So – sąd okręgowy
Spółka, która pozwała w tej sprawie biuro rachunkowe, domagała się odszkodowania w wysokości prawie 200 tys. zł – równej dofinansowaniu dla grup producentów rolnych, którego spółka nie otrzymała z winy – jak twierdziła – biura rachunkowego.
Umowę o prowadzenie ksiąg rachunkowych strony zawarły w lutym 2012. Spółka wybrała to właśnie biuro, bo – jak zapewniała jego właścicielka – miało ono doświadczenie w obsłudze grup producentów rolnych.
W marcu 2012 spółce została przyznana pomoc finansowa na lata 2012–2017, polegająca na corocznej wypłacie dofinansowania. Jego wysokość była uzależniona od przychodu spółki. Dlatego po zakończeniu każdego roku musiała ona składać wniosek o wypłatę dofinansowania, dołączając m.in. wykaz faktur i rachunków.
Pierwsze 2 wnioski za lata 2012 i 2013 zostały przygotowane przez biuro prawidłowo i spółka dostała dofinansowanie. Problem pojawił się przy wniosku za trzeci rok. Biuro sporządziło go 1,5 miesiąca po terminie. Z tego powodu Agencja Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa odmówiła spółce przyznania dofinansowania.
W rozmowie z prezesem spółki właścicielka biura przyznała się do błędu. Tłumaczyła, że pracownica, która prowadziła sprawy spółki, przebywa na urlopie macierzyńskim, a jej obowiązki przejęła niedoświadczona księgowa. Miała ona rzekomo dowiedzieć się w ARiMR, że wniosek należy złożyć w ciągu 3 miesięcy od zakończenia roku. Dlatego został sporządzony dopiero pod koniec marca 2015.
Właścicielka biura poinformowała prezesa spółki, że bierze na siebie pełną odpowiedzialność finansową za zaistniałą sytuację. Jednocześnie zaproponowała rozwiązanie – wystąpienie do ARMiR o przywrócenie terminu do złożenia wniosku o dofinansowanie. Biuro przesłało spółce projekt stosownego wniosku. Napisano w nim, że przyczyną uchybienia terminu była choroba prezesa zarządu spółki. Prezes nie podpisał wniosku, uznając, że zawiera nieprawdziwe informacje.
Gdy okazało się, że błąd biura i związana z nim szkoda nie są objęte ochroną ubezpieczeniową, doszło do drugiego spotkania z prezesem spółki. Właścicielka biura nadal nie kwestionowała swojej odpowiedzialności. Z uwagi na brak ubezpieczenia deklarowała, że pokryje część szkody.
Ostatecznie jednak, po naradzeniu się z własnymi prawnikami, zmieniła zdanie. Stwierdziła, że sporządzanie wniosków o wypłatę dofinansowania nie należało do jej obowiązków. W związku z tym odmówiła też pomocy przy postępowaniu o przywrócenie terminu złożenia wniosku o dofinansowanie. Nie chciała również podać nazwisk pracowników, których zaniedbanie doprowadziło do naruszenia terminu.
Spółka sama sporządziła wniosek, a gdy niczego nie wskórała, wypowiedziała biuru umowę. Jednocześnie zażądała pokrycia szkody w wysokości równej utraconemu dofinansowaniu.
SO uznał jej powództwo w całości za zasadne. Inaczej orzekł jednak SA.
Za bezsprzeczne sąd uznał, że biuro nie sporządziło wniosku o dofinansowanie ani nie udowodniło braku swojej winy. Wprawdzie SA stwierdził, że wniosek o dofinansowane nie jest sprawozdaniem finansowym (innego zdania był sąd I instancji), ale i tak – jak orzekł sąd – nie zwalniało to biura z obowiązku jego przygotowania. Biuro zobowiązało się bowiem do jego sporządzania, o czym świadczyło kilka faktów.
Po pierwsze sporządziło wnioski o dofinansowanie za 2 poprzednie lata i nic nie wskazywało na to, że nie zrobi tego za kolejny rok.
Po drugie spółka zawarła z biurem umowę o prowadzenie ksiąg rachunkowych właśnie z tej przyczyny, że zapewniało ono o swoim doświadczeniu w obsłudze grup producenckich. W chwili zawierania umowy przewidywano zatem, że biuro będzie sporządzało dokumenty niezbędne do złożenia wniosku albo nawet sam wniosek.
Po trzecie właścicielka biura początkowo nie kwestionowała obowiązku sporządzenia wniosku o dofinansowanie. W rozmowie z prezesem spółki przyznała się do błędu, a podczas drugiego spotkania deklarowała nawet częściowe pokrycie szkody. Pomagała także w sporządzeniu wniosku o przywrócenie terminu do wniesienia wniosku o dofinansowanie, sporządzając kilka jego wersji (potwierdzają to m.in. e-maile). Po co robiłaby to wszystko, gdyby nie czuła się do tego zobowiązana? – pytał sąd.
Nie bez znaczenie było też to, że wniosek do ARMiR mógł być sporządzony tylko na podstawie dokumentów, którymi dysponowało biuro, prowadząc bieżącą obsługę księgową spółki.
SA orzekł więc, że choć obowiązek sporządzania tego wniosku nie wynikał z pisemnej umowy (bo ta mówiła tylko o prowadzeniu ksiąg rachunkowych), to istniała w tej sprawie odrębna umowa, zawarta w formie ustnej bądź konkludentnej (dorozumianej). Między stronami ukształtował się zatem stosunek prawny, którego przedmiotem było świadczenie usług, o jakich mowa w art. 750 Kc, bez wynagrodzenia, w ramach wynagrodzenia płaconego za wykonanie umowy o prowadzenie ksiąg rachunkowych – stwierdził sąd.
Zgodził się także z sądem I instancji co do wysokości szkody. Zmienił jednak jego wyrok, bo uznał, że spółka przyczyniła się w połowie do powstania szkody. Zdaniem SA powinna była kontrolować przygotowanie wniosku w odpowiednim terminie, zwłaszcza że biuro sporządzało go bez dodatkowego wynagrodzenia. Spółka miała świadomość, że chodzi o dużą kwotę, a mimo tego nie przejawiała żadnego zainteresowania w tym zakresie, nie monitowała biura, nie żądała udzielenia informacji – wytknął SA, zarzucając spółce całkowitą beztroskę. Jej wina jest oczywista – orzekł sąd i uznał, że obie strony ponoszą w równym stopniu konsekwencje własnych zaniedbań.